Kryzys to okazja do rozwoju

Bycie w relacji ze swoją pasją trochę przypomina mi nawiązywanie relacji z drugim człowiekiem. Na początku jest fajnie, chcesz doświadczać drugiej osoby, czujesz, że w jakiś sposób da ci spełnienie, pasja się rozwija, ale im wiesz więcej o tej drugiej osobie, tym wiesz więcej o sobie – a to już staje się trudniejsze do zniesienia. Więc albo rezygnujesz, albo zmieniasz coś w sobie, by działało dalej.

Tak było z moją pasją do kakao. I chociaż ostatnio bardzo nie lubię oralnego srania tęczą, to kiedy 3 lata temu usłyszałam o kakao ceremonialnym po raz pierwszy, to czułam całym sercem i potrzebą organizmu, żeby go spróbować.

Wraz z upływem czasu, po miesiącach fascynacji, zdobywania nowej wiedzy, doświadczania i w końcu założenia swojego własnego sklepu z kakao, co nastąpiło jakieś dwa lata temu, zaczęłam mieć wątpliwości. Kakao stało się coraz bardziej popularne, a przecież to także wyczerpywalny zasób Ziemi. Wraz z tymi wątpliwościami, jakby na zasadzie prawa przyciągania, przypływały do mnie informacje, które tylko te wątpliwości podsycały, jak na przykład taka, że w prekolumbijskiej Ameryce Południowej tamtejsza ludność owoce kakaowca zrywała wyłącznie dla miękkiej pulpy okalającej ziarna, by robić z niej zdrowe fermentowane napoje, ziarna zaś wyrzucała! O pytaniach typu: czy kakao jest faktycznie “superfoodem”, czy też groźnym stymulantem? – już nie wspomnę. Im więcej dowiadywałam się o kakao, tym zdawałam sobie sprawę, że wiem bardzo mało. Gdy wątpliwości sięgnęły zenitu zmusiłam się do dalszych poszukiwań.

W ich wyniku natknęłam się na Jana, pasjonata kakao, który udostępnił mi wiele informacji na temat tej rośliny. Oprócz dokładnej znajomości historii upraw kakao, ma on misję, którą kieruje się w swojej pracy. Dzięki współpracy z rdzennymi społecznościami, rolnikami, organizacjami, a nawet kręgami kobiet, udaje mu się docierać do zapomnianych i trudno dostępnych rejonów, gdzie rosną najstarsze odmiany kakao. Rdzenni mieszkańcy zaś otrzymują godne zarobki tworząc bezpośrednie łańcuchy dostaw, przy jednoczesnej ochronie najbardziej zróżnicowanych biologicznie miejsc na Ziemi. Są to między innymi: ochrona prastarych rejonów Peru, w których żyją motyle i kondory, którym grozi wymarcie, czy ochrona najstarszego w Afryce Parku Przyrody Wirunga, który jednocześnie jest azylem pokoju we Wschodnim Kongo.

Warto więc przeczekać kryzys, bo pasja w relacji może pojawić się na nowo, gdy rodzi się np. misja 🙂

Dlatego już niebawem w sklepie pojawią się nieprażone ziarna kakaowca o wyjątkowych walorach smakowych z różnych zakątków świata. Ich uprawa wspiera lokalne społeczności m.in. w Kongo, Peru, Meksyku czy Tanzanii. Przyczynia się również do urozmaicenia lokalnej roślinności, ochrony lasów deszczowych i rezerwatów przyrody w tych krajach, a także żyjących na ich terenie zwierząt, którym grozi wymarcie.

Będą to tak rzadkie odmiany jak: Arriba Nacional z Ekwadoru, Nacional Blanco z Peru, Chuncho (najstarsza odmiana) z Peru czy też Tabasqueño z Meksyku.

Wszystkie ziarna są organiczne i nieprażone. Uprawa każdej z tych odmian wspiera jakąś misję, o których napiszę, gdy ziarna będą już w sklepie.

Natomiast odpowiedzi na pytania typu: czy wciąganie kakao nosem jest nielegalne i czy kakao faktycznie jest superfoodem i czy szkodzi wątrobie – znajdziesz tu:

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o kakao, ale boicie się zapytać